Gimba niszczy.
Zgodnie stwierdziłyśmy to z Owcą na lekcji biologii.
Omawialiśmy właśnie układ rozrodczy męski co mojej klasie
przysporzyło sporo radości. Cudowny prezent na dzień chłopaka nie ma co.
Po kolejnej gadce w stylu "Obczaj moje prącie, mała" walnie głową w
ławkę już nie wystarczało. Zgodnie odliczałyśmy minuty do przerwy.
Dzwonek wreszcie zadzwonił i nastała godzina wychowawcza. Teraz
miałyśmy wręczyć chłopakom prezenty. Paczkę żelków i różowe skarpety
piłkarskie. Każda miała "swojego" chłopaka do którego pochodziła i
składała życzenia. Mi przypadł w udziale Dominik - pulchny chłopak o
zapachu sera.
Równo 2 minuty po dzwonku weszłyśmy do klasy śpiewając „Sto lat” i
każda podeszła do ławki odpowiedniego samca. Teraz trzeba było złożyć
życzenia uprzednio napisane przez przewodniczącą klasy.
- Wszystkiego najlepszego, dużo radości,
Niech uśmiech na twej twarzy gości,
bo chłopaka dzień,
więc częściej się śmiej. - urocze. A jakie rymy.
Dominik grzecznie podziękował, niemal wyrwał mi z ręki żelki i
zaczął je jeść. Gdyby wychowawczyni nie powiedziała, żeby chłopcy
„podzielili się z fundatorkami” nawet bym ich nie spróbowała. Swoją
drogą: były całkiem smaczne.
Wrzesień był ciepły więc po ceremonii w klasie wyszliśmy na
boisko szkolne i graliśmy w siatę w kółku. Odbiłam piłkę na tyle
nieszczęśliwie, że uderzyła Wiktora – chłopaka, który mi się podobał w
samą twarz.
- Przepraszam! - pisnęłam.
- Nic mi nie jest. - powiedział bez wyrazu.
Po tym incydencie skierowałam się na pobliską ławkę i tylko przyglądałam się grze pozostałych.
Kolejna zaprzepaszczona szansa.
________________________________________________________
Krótki, lekki i przyjemny (mam nadzieję xD). Oczywiście najlepsze życzenia dla chłopaków :*
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz